wtorek, 3 marca 2015

Stanisław Lem - Człowiek z Marsa

Pierwsza książka napisana przez Stanisława Lema, wydana w 1946 roku, traktująca w znacznej mierze o kontakcie z obcą formą życia - tytułowym "Człowiekiem z Marsa".

Początkowe powieści Lema nie cieszą się zbytną popularnością. Jednym z powodów było przymusowe umieszczenie w nich pewnych treści ideologicznych, które narzucane były pisarzom bloku wschodniego. Ale w momencie wydania "Człowieka z Marsa", nowo-odrodzona Polska jeszcze nie została skażona komunistyczną cenzurą, więc na szczęście nie znajdziemy w nim tego typu rzeczy.

Tym samym bohaterami mogli zostać Amerykanie, a akcja została umieszczona w Stanach Zjednoczonych, które zostały opisane zupełnie neutralnie, w przeciwieństwie do szyderczego obrazu Ameryki i kapitalizmu, jaki możemy oglądać w "Astronautach".

Inspiracji co do powstania książki można szukać w nastrojach powojennych, jak i w "Wojnie światów" H.G Wellsa, bo w gruncie rzeczy "Człowiek z Marsa" traktuje o podobnej tematyce, tylko w znacznie bardziej kameralnym otoczeniu. Podobieństwem jest nie tylko pochodzenie obcych - Mars - ale i ich fizjonomia, w postaci mechanicznych macek zamiast kończyn. Jest to jednak dość powierzchowne podobieństwo, co pokazują użyte przez Lema, charakterystyczne dla jego twórczości, motywy.

Pierwszym z nich, który przykuł moją uwagę na samym początku, było zagubienie i zdezorientowanie głównego bohatera, próbującego odnaleźć się w nowej sytuacji. W swoich późniejszych pracach Lem będzie po niego chętnie sięgać ponownie, także wyolbrzymiając i doprowadzając do granic absurdu w "Pamiętniku znalezionym w wannie".

Porusza także problem mechanizacji organizmów żywych - tworzenia cyborgów. Przedstawiony jest on z pewną fascynacją, bo cyborg staje się czymś silnym i groźnym, ale jednocześnie negatywnie, bowiem za swą przemianę płaci utratą osobowości, stając się maszyną. Niezdolną odczuwać nienawiść, ale także i miłość.

Ale "Człowiek z Marsa" traktuje przede wszystkim o problemach pojawiających się przy próbie kontaktu z przedstawicielem obcej cywilizacji. Lem w tej kwestii jest wyraźnym pesymistą, co najlepiej obrazują te słowa:
Planety są sobie obce. Nie tak obcy są sobie dwaj ludzie: jeden z płomiennej Australii, drugi z lodów bieguna. Nie tak obcy są sobie człowiek i zwierzę, ryba i owad. Łączy ich coś i spaja. Pod jednym niebem wyrośli. Jednym powietrzem oddychają. Jedno słońce ich grzeje.
Jeżeli nie zakładamy, że życie może powstać wyłącznie na ciałach niebieskich bardzo zbliżonych do Ziemi, to możemy łatwo sobie wyobrazić, że organizm ewoluujący na innej planecie, w zupełnie innym środowisku i innych warunkach będzie dla nas czymś kompletnie nowym. Mówimy tutaj o bardzo fundamentalnych różnicach, jak sposób działania zmysłów, czy ich zastosowanie. Czy potrafimy sobie wyobrazić jak to jest czuć fale elektromagnetyczne? Lub promieniowanie? Trzeba uczciwie przyznać, że Lem przedstawił ten problem w sposób interesujący, ale i dokładny.

Oczywiście z obecnym stanem wiedzy, rozważanie o zaawansowanych formach życia zamieszkujących Mars brzmi trochę komicznie. 70 lat temu wiedza o tej planecie była nieporównywalnie mniejsza niż obecnie, stąd pewnie kwestie przedstawione w zakończeniu są zwyczajnie nierealne. W zasadzie nie miałem zamiaru poruszać tego tematu, ale zaciekawiła mnie jedna rzecz. Otóż znaczne ilości dwutlenku węgla w atmosferze Marsa dopiero w 1947 roku potwierdził Gerard Kuiper, który to fakt obecny już jest w książce Lema, napisanej wcześniej! Niestety nie udało mi się znaleźć informacji która by to wytłumaczyła. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się wytłumaczenie, że taki skład atmosfery podejrzewano już wcześniej, a Lem jako że był zainteresowany tematem, hipotezę tą umieścił w swej powieści. Ale to już tylko moje spekulacje.

Mimo istotnych podobieństw, "Człowiek z Marsa" posiada istotną różnicę w stosunku do dzieł z późniejszego okresu twórczości Lema. Tutaj obcy przedstawieni zostali jednoznacznie negatywnie, osąd ich kultury był bezlitosny, przy jednoznacznym aplauzie ludzkiego sposobu bycia. Ponad 10 lat później, pisząc "Eden", mimo oczywistych podobieństw przedstawianej w nim cywilizacji do naszych zbrodniczych systemów totalitarnych, wstrzymał się od wydawania nań wyroków, akceptując prawo obcych to bycia odmiennymi.

Zmierzając już ku końcowi, jak zawsze w każdej recenzji staram się odpowiedzieć na pytanie, czy książkę warto przeczytać. Jeżeli komentarz samego autora jest prawdziwy, to odnosił się on do niej bardzo krytycznie. Może dlatego, że ówczesny czytelnik chciał czytać o Marsjanach, a Lem w głębi duszy nie chciał pisać o takim sztampowym temacie? Mimo wszystko ja się z taką jednoznacznie negatywną oceną nie zgodzę. "Człowiek z Marsa" nie jest dziełem wybitnym, ale mnie, jako laikowi, podobał się, mogłem bez problemu utożsamić się z głównym bohaterem, i całość czytałem z równym entuzjazmem, jak znacznie późniejsze dzieła Lema, znajdując wiele podobieństw. I chyba nie jestem w tym osamotniony, biorąc pod uwagę, że powieść ta cieszyła się zainteresowaniem nawet wtedy, gdy nie była dostępna na półkach księgarń.

Brak komentarzy: