poniedziałek, 2 marca 2009

Frank Herbert - Zielony Mózg

Zielony Mózg, powieść Franka Herberta osadzona w niedalekiej przyszłości, w której część ludzkości (Chiny, Rosja, Brazylia) postawiły sobie za cel całkowitą eliminację wszystkich owadów żyjących na ziemi, chcąc zagwarantować sobie kompletną hegemonię dla gatunku ludzkiego.

Ziemia została podzielona na tzw. Strefy Zielone - gdzie, teoretycznie, nie ma już żadnych insektów, oraz czerwone, czyli takie których ludzie jeszcze w pełni nie kontrolują. Akcja rozgrywa się na terenach Brazylii, gdzie grupy najemników zwalczających robactwo (nazywanych w powieści bandeirantes) napotykają na coraz to nowe mutacje owadów.

Ich walka jest o szczególnie trudna, bo całkowicie nie zdają sobie sprawy z tego, że insekty podporządkowane są wyższemu organizmowi - zwanego Mózgiem.

Książka to swoista przestroga przed nadmierną ingerencją w otaczający nas ekosystem. Poza tym, ukazuje nieodłączną zależność człowieka od przyrody, szczególnie podkreśloną w zakończeniu.

Same postacie bohaterów są słabe, płytkie, a nawet można powiedzieć, że stereotypowe. Przystojny Brazylijczyk, kierujący się emocjami. Piękna pani doktor, typ kokietki, ale dającej się łatwo manipulować i w sytuacjach kryzysowych szukającej oparcia w innych. Wyrafinowany chińczyk, ateista, traktujący ludzi przedmiotowo. Naprawdę mało interesujące postacie.

W trakcie czytania trudno nie mieć zastrzeżeń do decyzji podejmowanych przez głównych bohaterów (które są po prostu głupie), oraz sposobu ich postępowania. Z drugiej strony, można się doszukiwać pewnego celu w takim kreowaniu postaci, może pisarz miał zamiar pokazać niedoskonałość gatunku ludzkiego? Chciałbym, żeby tak było, ale niestety zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo naiwne myślenie.

Niestety fabuła także nie porywa. Sam pomysł na książkę jest świetny. Początkowa akcja wzbudza zainteresowanie, ale niestety ta fascynacja szybko mija, a jej miejsce zajmuje irytacja i narastające znudzenie. Oprócz tego jest naprawdę mało przekonująca. W pełni rozumiem, że nie wszystkie historie muszą być w miarę naukowo trafne i posiadające techniczne szczegóły, tak jak w zwyczaju ma to robić Verne lub Lem, ale totalnie ignorowanie teorii ewolucji to jednak za wiele.

Myślę, że "Zielony Mózg" można by spokojnie skrócić przynajmniej o połowę. Wtedy zamiast słabej książki, powstałoby całkiem solidne opowiadanie. Ale niestety nic ponadto. Jeżeli zafascynowała Cię Diuna i liczysz na to, że Frank Herbert swój kunszt pisarski pokazał także w "Zielonym Mózgu", to od razu ostrzegam - mocno się zawiedziesz.

Brak komentarzy: