czwartek, 5 marca 2009

Frank Herbert - Gwiazda Chłosty

To jedna z książek, w których przytaczanie nawet kawałka fabuły mija się z celem - nie chodzi tu bynajmniej o zwykłe "psucie zabawy", tym co jeszcze jej nie przeczytali. Gwiazda Chłosty jest po prostu bardzo zagmatwana, szczególnie w pierwszych rozdziałach, kiedy to czytelnika wręcz przytłaczają dziesiątki różnych ras, wynalazków itd. Dzieje się tak dlatego, ponieważ powieść osadzona jest w dalekiej, nieokreślonej dokładnie przez autora przyszłości.

Wracając do trudności w odbiorze książki, można je mieć tylko na początku - potem już wszystko powoli robi się jasne, a przynajmniej powinno. Herbert po raz łączy elementy sensacji ze science-fiction. W porównaniu do Diuny, w Gwieździe Chłosty jest znacznie więcej "wynalazków" których działania nie da się wytłumaczyć naukowo, czy też mówiąc prawdę, pseudonaukowo - ich działanie jest bardziej...metafizyczne. Dla miłośników twórczości Lema, będzie to z pewnością duży minus. Natomiast niewątpliwym plusem są oryginalne rasy, oraz bogato przedstawiony świat.

Bez wątpienia książka ta mogłaby być podwaliną pod kolejne powieści tworzące sagę, niestety, nic podobnego nie ujrzało światła dziennego.

1 komentarz:

Piotr Sobczyk pisze...

Jest to jedna z niewielu książek, w przypadku których po przeczytaniu kilkunastu stron dałem sobie spokój.

Wspomniane przez Ciebie opisy ras i wynalazków zajeżdżały mi trochę tandetą z tanich filmów sc-fi. Dlatego jako miłośnik raczej hard sc-fi odbiłem się od książki. Być może zgodnie z tym co mówisz, dalej byłoby trochę lepiej. Dzięki za recenzję.